Archiwum październik 2008


paź 21 2008 po drugie "przyszłość"
Komentarze: 3

nadal odrzucenie i osamotnienie, chociaż chwilowo nie mam czasu o tym rozmyślać. Dzień za dniem leci jak mrugnięcie okiem. Jeszcze wczoraj był październik 2005r. zero zmartwień, wspaniałe życie pełne przyjaźni i radości. A dziś paźziernik 2008r. walka obyt, o istnienie... o lepszą przyszłość.

Dawne plany i marzenia odchodzą w niepamięć z dnia na dzień. Dawniej studia były czymś oczywistym, łatwym do osiągnięcia, a dziś jest to po prostu szczyt marzeń dla mnie nie do osiągnięcia.

Czym człowiek zawinił rodząc się w biednej małej miejscowości, w rodzinie która nie jest pewna kolejnego dnia...

Starając się to zmienić podjęłam się pracy... z jednej strony praca, z drugiej matura, czasami wydaje mi się że to zbyt dużo jak na moje możlwości...

 

Ale staram się zmienić swoje życie...nadać mu właściwego toru... nie kontynuować losu rodziców.

rosean : :
paź 17 2008 po pierwsze "ja"
Komentarze: 2

Cóż.. na wstępie wypadało by napisać coś o sobie a więc:

pełnoletnia maturzystka pozbawiona wszelkiej radości życia...

podobno człowiek jest tym kim widzą go inni, obawiam się jednak że inni widzą mnie jeszcze gorzej, niż ja sama siebie. W czym tkwi problem? W niedowartościowaniu mnie w dzieciństwie? W trudnym dzieciństwie? A może po prostu w braku akceptacji przez samą siebie.

Wiele możliwości i wiele wyborów ale prawda jest jedna : nie nawidzę siebie.

Być może ktokolwiek czytając to stwierdzi: o kolejne dziecko emo. NIe... nie jestem żadnym emo, czy punkiem czy kim kolwiek innym. Jestem sobą... staram się być sobą. Osobą której nie nawidzę, którą co dzień krytykuję. A dziś słysząc negatywne słowa na temat swojego wyglądu od osoby którą najbardziej w życiu kocham (czyt. dziadka) chyba konkretnie się załamałam. Pryszcze, czy trądzik jak kto woli od 12 roku życia.. czy to moja wina? masa zjedzonych antybiotyków, tabletek i innych świnstw (wątrobę mam jak nie jeden alkoholik) i nic... Wiem że dla czytelnika może się to wydawać błache, ale na prawdę żyjąc wiele lat z czymś czerwonym i bolącym na twarzy można się załamać. Gdy wstaję ide do lustra z nadzieją że już ich nie ma.. a jednak są, maałe czerwone punkty, czasem kilka, czasem kilka naście a innym razem kilkadziesiąt. Pierwsza myśl: nie wyjdę tak z domu. No ale cóż... matura itd, więc iść trzeba. Ludzie patrząc na mnie widzą tylko je, a nie mnie, życie...

 

Kwestie osobiste?

Był chłopak, z którym zerwałam... po prostu jak dla mnie to nie był ten. Czy żałuje? może trochę... ale teraz on ma inną, młodszą, z którą jest szczęśliwy. A ja? uczę się żyć w samotności.

I nie chodzi tutaj o brak znajomych, izolację w szkole... Owszem mam kolegów, koleżanki... W ławce nie siedzę sama, ale czuje że nie pasuję do ludzi, czuję się inna, odizolowana :(

 

No to jak na wstęp wystarczy :D reszta.. następnym razem :]

rosean : :